WSR Apocalyptica

Skrzydło

Darcy stała sobie w boksie i męczyła się z okienkiem, które za Chiny nie dały się zamknąć od środka. Chwytała je z boku, z dołu, ale nie chciały ustąpić, a jeszcze przy okazji potrafiły zasunąć w nosek. Cóż za diabelstwo.
Podeszłam do drapieżnej klaczki, która od razu położyła uszka i spojrzała na mnie złowrogo.
- Darcy, no coś ty. Przecież to tylko ja. – skuliła uszy bardziej i wystawiła zębiska. Westchnęłam głośno i podałam jej cukierka. Ta zżarła go z radością i oczekiwała na więcej, a gdy nie dostała, z obrażoną miną obróciła się tyłem do wejścia.
- No weź, panna. Wyłaź z boksu. – powiedziałam do niej, otwierając drzwi. Machnęła ogonem i głośno wydmuchnęła powietrze.
- Czy ja aż tak zła jestem? – zapytałam, a Darcy odwróciła łeb. Patrząc jej w oczy szybko przemknęłam obok zadu i złapałam ją mocno za kantar. Ta szarpnęła łbem i pomachała nim z niezadowoleniem.
- Wybacz, al. Musimy się trochę poprezentować. – powiedziałam i przypięłam uwiąz do kółeczka. Wyprowadziłam klacz na korytarz i przywiązałam ją tam do pierścienia. Następnie wyczyściłam.
Białe plamy na ciele Darcy były koloru brudno żółtego, więc trochę mi zajęło doprowadzenie ich do stanu używalności. Ta denerwowała się nieprzyzwoicie i próbowała mnie chapnąć zębem, jednak udawało mi się tego unikać i robić ją we wspaniałego balona. Złościła się wtedy jeszcze bardziej i ze złości tupała nogami.
- O nie moja droga. Ja się tobie nie dam. Stój grzecznie, bo i tak wyczyszczę ci te kopyta. – powiedziałam do niej z groźną nutką i podeszłam do niej plecami do głowy. Darcy od razu wykorzystała sytuację i próbowała mnie chapnąć i zahaczyć przednią nogą, jednak ja ją od razu złapałam i podciągnęłam wyżej. Darcy zaniemówiła i straciła orientację. Wyczyściłam szybko kopytko i zabrałam się za tył. Tu już próbowała kopać, ale trzymałam mocno i czyściłam szybko. Sprawa powtórzyła się z drugą stroną, po czym założyłam klaczce prezenterkę. Wyszłyśmy na padok, jednak ja musiałam unikać złośliwości i zębów ze strony panny.
Zaczęłyśmy od ustawienia w stój. Darcy szczerzyła się na mnie i kombinowała jak dopiec, ja koniecznie chciałam ją ustawić. W końcu jakimś cudem ustawiła się poprawnie i uniosła łepetynę do góry. Wyglądała prawie jak arab w ciapki. Poklepałam ją i nagrodziłam cukierkiem. Od razu coś jej przeskoczyło w móżdżku i przestała na mnie się tak bardzo szczerzyć.
Prowadziłam ją teraz w stępie. Darcy patrzyła na mnie złowrogo, ale gryźć nie chciała. Prowadziłam ją teraz na dłuższej lince, a w pewnym momencie ruszyłam szybciej. Darcy z położonymi uszami i wygiętą szyją ruszyła za mną, nie co zbyt energicznie, po czym bryknęła wysoko, prawie trafiając mnie kopytem i ruszyła galopem. Szarpnęłam ją lekko i stanęła jak wryta. Oglądnęła się w jedną i drugą stronę, a stała śmiesznie oparta na wszystkich czterech nogach. W końcu podeszła do mnie w stępie i patrzyła.
- Zły konik. – powiedziałam do niej, a ta machnęła głową z wystawionymi zębiskami.
Znowu ją poprowadziłam w stępie i ruszyłam szybciej. Tym razem Darcy tylko ładnie podnosiła nogi i pokazywała się światu, jakby ktoś na nią patrzył. Zrobiłyśmy tak całą długość, po czym zatrzymałam ją delikatnie i dałam cukierka. Przyjęła go z apetytem. Wykonałyśmy taki kłus po raz kolejny. I tym razem było ładnie, całkiem zgrabnie i pokazowo. Poklepałam ją i zdjęłam prezenterkę. Darcy, widząc swobodę odskoczyła ode mnie i ruszyła galopem, brykając i podskakując na wszystkie strony. Pobiegała sobie, wytarzała się nawet raz, a potem zaczęła kłusować. Ale co to był za kłus. Cud, miód i orzeszki. Aż oko cieszyło. Popatrzyłam sobie na nią, kiedy ustawiałam małą kopertę i stacjonatę w korytarzu. Darcy przyglądała mi się kątem oka, ale cały czas biegała, albo galopowała, albo kłusowała. Niewyczerpalna energia wręcz.
Kiedy ustawiłam przeszkody, spróbowałam zawołać klaczkę. Ta postawiła uszy i zatrzymała się. Podeszłam do niej i założyłam jej kantar. Złapałam za niego i ruszyłam z nią na korytarz w kłusie. Klacz ruszyła, a kiedy zobaczyła bat, którym machnęłam zaraz za jej ogonem, skoczyła przeszkody, w całkiem niezłym tempie i całkiem niezłą techniką. Pochwaliłam ją głosem i tym razem pognałam samotnie na przeszkody. Jak widać Darcy bardzo inteligentnie do tego podeszła i ruszyła drugi raz. Tym razem zagalopowała sobie prawie idealnie dwa foulee przed przeszkodą. Skoczyła kopertę, skoczyła stacjonatę, poszła dalej galopem, bryknęła i zatrzymała się, a potem ruszyła kłusem i chciała najeżdżać znowu, ale zatrzymałam ją i odpędziłam.
Kopertę zostawiłam, a stacjonatę podniosłam. Miała ona teraz około pół metra. Naprowadziłam Darcy po raz kolejny. Szła równym galopem, więc nie poganiałam jej, tylko pilnowałam, aby poszła przez przeszkody i nie wyłamała. Poszła. Skoczyła z niezłym zapasem, więc pochwaliłam i podniosłam o 10cm. Nakierowałam szybko i poszła również te 60cm z zapasem. Niewielkim, ale nie wysilała się też jakoś specjalnie.
Podniosłam więc jeszcze raz , do 80cm. Tym razem już musiała się wysilić i zrobiła to w ładnym stylu. Wygięła szyję, zapracowała, zabaskilowała i tyłem i przodem i wyglądała ślicznie, naprawdę ślicznie. Pochwaliłam ją głosem po tym skoku i zdjęłam drągi.
Po treningu trochę połaziła, po czym wypuściłam ją na wybiegi, gdzie ruszyła radosnym galopem.