Forum WSR Apocalyptica Strona Główna WSR Apocalyptica
Nowa odsłona WSR Star Horses wita!
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Skoki mini LL / praca ujeżdżeniowa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum WSR Apocalyptica Strona Główna -> Archiwum / Boks II / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Skrzydło




Dołączył: 22 Wrz 2011
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:44, 15 Sty 2012    Temat postu: Skoki mini LL / praca ujeżdżeniowa

Wpadłam do stajni z wielkim hukiem, gdyż chcąc mocno pchnąć drzwi wpadłam na nie i momentalnie wylądowałam na ziemi, pod kopytami czyszczonego przez Noja Smirnoffa. Ogier i dziewczyna popatrzyli na mnie dziwnie, po czym ona machnęła ręką i zajęła się dalej koniem ,który znowu się rozluźnił i oparł łepek o ścianę.
Szemanko Nojcu! - przywitałam się.
No hej.
Podeszłam do boksu Darcy, kiedy już podniosłam swoje cztery litery i wytrzepałam większość będącego na nich piasku.
Witaj moje słoneczko najzłośliwsze. - powitałam Darcy. Ta oczywiście położyła po sobie uszka.
Tez cie kocham, skarbeńku.- dotknęłam ręką jej nosa, czym wywołałam próbę dziabnięcia mnie w kończynę.
Poszłam po sprzęt kobyłki, która jeszcze nie widziała, co ją czeka. Wszystko położyłam sobie obok boksu, a maszynkę gryzącą złapałam i wyprowadziłam z boksu. Na korytarzu uwiązałam ją do pierścienia i poczęłam czyścić, dokładnie, żeby zafajdane białe plamy na jej sierści nabrały białości. Była to syzyfowa wręcz robota, ale ja się nie poddawałam. Poddałam się dopiero, kiedy z żółto-burej klacz zrobiła się szarawa. Sprawdziłam dokładnie, czy nie ma zaklejek i zajęłam się grzywą, ogonem oraz kopytami. Tu szło jak z płatka, chociaż bujna grzywa mojego kobyliska nie była w najlepszym stanie. Przycięłam ją w miejscach tego wymagających, ogon skróciłam do równego poziomu i zaczęłam siodłanie.
Po osiodłaniu i kilkukrotnym uniknięciu rozwartej paszczy Darcy, wyprowadziłam ją na przygotowaną halę. Stały tam drążki na kłus i galop, dwie koperty, na kłus i galop, oraz dwie stacjonaty, jedna 60cm a druga 70cm. Był również okserek, którego miała skoczyć, jeśli tylko miało być dobrze. Miał on ok. 80cm, z skazówką z galopu.
Wsiadłam na stojącą jak wryta klacz, która nie mogła się napatrzyć na przeszkody. Bez problemu usadowiłam się w siodle i poczęłam ją rozgrzewać w stępie. Darcy spokojnie podstawiła zadek, zeszła z głową i żuła wędzidło. Pogłaskałam ją po szyi i zaczęłam manewrować między przeszkodami. Klacz szła lekko, energicznie do przodu, chociaż na wszystkie sprzęty spoglądała nieufnie. Starałam się ją czymś zająć, aby przeszkody nie były dla niej niczym złym, ta jednak patrzyła na nie kątem oka i stawiała uszy, kiedy tylko wjechałyśmy na front przeszkody. Wariatka.
Cała rozgrzewka nasza opierała się na wszelkiego rodzaju esach-floresach, czytaj ósemkach, serpentynach, woltach, półwoltach i wszelkich tego typu nieokreślonych kształtach. Darcy gięła się dobrze, praca ujeżdżeniowa nie poszła się bujać.
Po dłuższym czasie kręcenia się wokół przeszkód, na koniec urozmaiconym zmianami tempa – stęp pośredni, wyciagnięty, swobodny - zakłusowałyśmy, z początku roboczym, lekkim kłusem na delikatnym podebraniu. Darcy z przyjemnością wyciągała sobie szyję i żuła wędzidło. Prowadziłam ją w tym tempie między przeszkodami, powtarzając ćwiczenia ze stępa. Klacz kroczyła energicznie, nie co zwalniając przy zakrętach, gdzie pilnowałam ją, aby trzymała tempo. Czasem zdarzyło jej się wpadać łopatkami do wnętrz wolt, jednak trochę więcej poświęconej temu uwagi dało efekt i klacz zaczęła reagować na łydkę ustawiającą.
Dłuższy kłus obydwie nas trochę zmęczył, więc przeszłam do stępa zostając na większej wolcie. Dawałam Darcy wyciągnąć szyją, po czym zbierałam wodzę. Bawiłam się z nią, tym samym powodując, że miałam nad nią większą kontrolę. Darcy była rozluźniona i wręcz chętna do pracy.
Po odetchnięciu ruszyłyśmy kłusem. Tym razem pośrednim, czasem przechodzącym w zebrany, cały czas na wolcie, w prawo. Kiedy miałam już pełną kontrolę na klaczką, zagalopowałyśmy lekkim, skróconym galopem. Darcy zareagowała na łydkę momentalnie. Pogłaskałam ją i kierowałam, żeby trzymała się w łuku. Robiła to, chociaz czułam, że wystarczyłoby, że odpuszczę łydkę, a ta ucieknie mi na zewnątrz. Tak więc przez dwa kółka pilnowąłam jej mocniej, po czym zwolniłam do kłusa.
Zmieniłyśmy kierunek poprzez eskę. Znowu chwila zabawy w kłusie pośrednim i zebranym, po czym zagalopowanie. Tu już łatwiej było mi ją utrzymać na łuku. Pogłaskałam i przeszłam do kłusa pośredniego. Przy okazji kolejnej pracy ujeżdżeniowej trzeba będzie zrobić z nią przejścia z chodu do chodu, bo idzie to, lekko mówiąc, nieciekawie.
Zajęłyśmy się teraz przechodzeniem drążków. Na początku były to drążki w kłusie. Darcy, kiedy kierowałam ją na mini przeszkodę, patrzyła na nią nieufnie i bryknęła lekko, kiedy mocniej ścisnęłam ją łydkami. Prawie się wywalił, kiedy nie trafiła na pierwszą przerwę. Następnym razem więc była dużo ostrożniejsza i bardziej uważna. Ładnie podnosiła nóżki, wyciągała szyjkę i ogólnie było good. Poklepałam i jeszcze dwa najazdy z drugiej strony. Już teraz wystarczył mocniejszy sygnał dosiadem i Darcy ładnie przechodziła przez cały układ drągów, nawet może były trochę za wąsko... Ale już nie zsiadałam i nie poprawiałam, uznałam, że następnym razem zrobimy szerzej.
Następnie dobrym ćwiczeniem były drążki w galopie. Powiedźmy, że dla Darcy było to awykonalne. Męczyłyśmy je kilkanaście razy, jednak klaczka miała nieprzeciętny problem zrozumienia, że jak drążki w galopie, to idziemy w galopie, a nie zwalniamy do kłusa i celujemy między nie. Tak więc zleciało nam troszkę, zanim klacz zaczaiła o co chodzi i tym samym, kiedy tylko oraz jej wyszło, pochwaliłam i zaczęłyśmy skoki z kłusa.
Ale, ale. Chwila odpoczynku musiała być. Zwolniłyśmy do kłusa, po czym do stępa i dałam Darcy zupełny luz na kilka minut. Trochę się spociła, ale i tak myślałam, że ma ze sto razy gorszą kondycję.
Kiedy odetchnęłyśmy ruszyłyśmy roboczym kłusem na kopertę. Darcy niepewnie szła, czuła wręcz, jak chce wyłamać, jednak pilnowałam ją w ręku i w łydkach i udało się. Wybiła się dosyć wysoko, w locie zmieniłyśmy nogę, a lądowanie było, no średnie... Trochę brak równowagi, chociaż starałam się ratować, wylądowałam na szyi z nogami w strzemionach. Wskoczyłam szybko z powrotem w siodło i zatrzymałam kobyłkę przez zakrętem. Kilka kroków cofnęłyśmy i znowu ruszenie kłusem. Tym razem już ją miałam w ręku prędzej, przed przeszkodą, kiedy poczułam, że się napala, zrobiłam woltę... i kolejną, i dopiero w zebranym kłusie najechałyśmy na przeszkodę. Tym razem to było niebo, a nie, jak wcześniej, ziemia. Pochwaliłam kobyłkę, która z radością galopowała dalej. Zwolniłam ją więc i najechałam ostatni raz na kopertkę z kłusa. Było równie dobrze, więc pochwała i chwila odpoczynku.
Teraz patrzyłam, jakby tu zaatakować kopertę z galopu. Nie było to wiele wysiłku, tylko po skoku od razu trzeba było skręcać, żeby się na ścianę nie władować. Tak więc zagalopowałyśmy ładnie z kłusa, zebranym galopikiem i energicznie najechałyśmy na kopertę. Darcy lepiej szły skoki z galopu, tak więc ten był całkiem nie zły. Wysoko, daleko, bez możliwości zrzutki. Poklepaną, bez możliwości większego zastanawiania się, skierowałam na niższą stacjonatę. Zdezorientowaną lekko wypchnęłam mocniej na przeszkodę, którą łądnie pokonałyśmy, dość wysoko. Poklepałam konisko i zwolniłam na chwilę do kłusa.
Kolejnym krokiem w naszym dzisiejszym treningu było pokonanie obu stacjonat naraz, przy czym trzeba było zmienić nogę nad pierwszą, aby dobrze najechać na drugą. Tak więc ruszyłyśmy kłusem i mocno najechałyśmy na pierwszą przeszkodę. Darcy skoczyła, a ja pilnowałam, aby zmieniła nogę. Udało się. Zmieniłyśmy nogę, po dość dobrym lądowaniu ruszyłyśmy na drugą stacjonatę. Tu również było nie źle, chociaż klacz miała ochotę zatrzymać się przed przeszkodą. Wypchnęłam ją wtedy łydkami oraz dosiadem i się udało. Poklepałam i postanowiłam zmierzyć się na tym koniku z okserem. Darcy patrzyła na niego już zupełnie nieufnie, jednak po krótkim oddechu w kłusie zagalopowałam, skierowałam klacz na przeszkodę i okser na czysto pokonany. Poklepałąm klacz po szyi. Ta bryknęła mocno i ruszyła szybszym galopem.
Zwolniłam ją do kłusa i rozkłusowałam porządnie. Na zakończenie rozstępowałam, aż do suchości.
Rozluźnioną i zmęczoną kobyłkę wyprowadziłam do boksu. Tam zdjęłam z niej sprzęt i rozmasowałam grzbiet, łopatki oraz zadek. Kiedy już zupełnie uspokoił się jej oddech, odstawiłam ją i zajęłam się kolejnymi zadaniami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum WSR Apocalyptica Strona Główna -> Archiwum / Boks II / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin