Eviline
Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:01, 05 Sty 2014 Temat postu: 03.11.2011r - Luźny trening z Chocky |
|
|
Przyjechałam moim niewielkim, zmęczonym już życiem fiacikiem na podjazd stajni Deandrei, parkując zaraz koło dużych, nowoczesnych terenówek i sportowych aut, z dezaprobatą drapiąc się po głowie. Wzięłam głęboki wdech, z po wątpieniem spoglądając na swój wóz. Chyba pomysł o zmianie środku komunikacji będzie dobrym pomysłem. Założyłam plecak na jedno ramie, ruszając wprost do stajni. W środku panował spokój, konie zostały sprowadzone z pastwiska, więc na szczęście, nie musiałam szukać nigdzie dzisiejszego towarzysza podczas treningu. Ruszyłam na spotkanie z właścicielką Back to Bita, Deidre. Zastałam ją w biurze, dyskutującą tak głośno, że usłyszałam ją już przed drzwiami. Dziewczyna siedziała na biurku, gestykulując śmiało rękami, kłócąc się z Maxem. Przerwałam im w pół słowa.
- Eee, hej? Przeszkadzam? - Uśmiechnęłam się zbita z tropu, widząc ich pytające spojrzenia.
- Przyjechałam zabrać Bita na trening, tak jak obiecałam - Wyjaśniłam się od razu, a rysualka i chłopak przywitali mnie, będąc nieco speszeni. Dei wytłumaczyła mi co, gdzie i jak więc poradziłam sobie sama. Ruszyłam żywym krokiem wzdłuż korytarza, dochodząc do boksu ogiera. Zacmokałam, a ten uniósł głowę i na przemian postawił, to skulił uszy.
- Cześć Bit - Mruknęłam, wyjmując miętowego cukierka z kieszeni bryczesów. Podszedł energicznie, chętnie przegryzając smakołyka. W tym czasie dopięłam do jego kantara uwiąz, pogłaskałam po szyi i wyprowadziłam na zewnątrz. Idąc, Bit niemalże tańczył ku mojemu boku, unosząc nasadę ogona wysoko i rżąc przeraźliwe. Wykapany ogier! Przywiązałam go luźno na myjce, starając się jak najszybciej uporać z brudem i nie dać się mu nudzić, słyszałam bowiem że niezła z niego wiercipięta. Szybko pozbyłam się zaklejek, kurzu i innych nieczystości, a już przy czyszczeniu kopyt zaczęło mu się nudzić. Chodził w bok, łapiąc zębami za uwiąz. Pochwaliłam go gdy udało się szybko oporządzić i zaczęłam siodłać. Na grzbiet zarzuciłam zielono-granatowy pasiak, futerko i moje osobiste siodło ujeżdżeniowe. Okiełznałam, na nogi zapięłam ochraniacze i zdjęłam kantar z szyi.
- Okej, jesteśmy gotowi - Mruknęłam do siebie, wyprowadzając go ze stajni i wsiadając z podestu specjalnie do tego przystosowanego. Gdy miałam nogę w strzemieniu, Bit ruszył do przodu przez co siadłam twardo na jego grzbiecie. Złapałam automatycznie za wodze, przytrzymując. Udało mi się jednak przeżyć i już stępem ruszyliśmy na miejce docelowe treningu, czyli hale. Wjechaliśmy na ścianę, delikatnie przytrzymywałam zewnętrzną wodzę, uspokajając go na woltach. Czułam się nieco jak na bombie zegarowej, bowiem był pełen energii. Co rusz kierowałam go na wolty, serpentyny czy też półwolty. Po chwili porobiliśmy zatrzymania, ogier na początku bronił się i za nic nie chciał ustać w miejscu, lecz już po kilku próbach stał grzecznie, mieląc w pyszczku wędzidło. Następnie zatrzymania na woltach, nie tracąc ustawienia i zakłusowanie. Delikatna pomoc do kłusa, a Back ruszył energicznym, bardzo żywiołowym chodem do przodu. Wjechałam na woltę, zostając na kole. Chciałam uspokoić go moim anglezowaniem, delikatnym przytrzymaniem no i spokojem. Po chwili nieco się ogarnął i wyjechaliśmy na prostą. Pracowałam zewnętrzną wodzą i wewnętrzną łydką, chcąc by zaokrąglił szyjkę i spuścił główkę ku dole. Pochwaliłam go, gdy nos znajdował się prostopadle do podłoża. W ustawieniu pojeździliśmy wolty, zmieniliśmy kierunek i kolejne zatrzymania. Kłus-stęp, kłus-stój. Wjechałyśmy na drągi, nieco szerokie. Na początku tempo było nieco zbyt szybkie i zgubił nogi, przysiadając na zadzie. Zdezorientowany uskoczył do przodu, przytrzymałam i uspokoiłam. Kolejnym najazdem rozciągnął się, nie dotykając kopytami drągów. Pochwaliłam, wjechałam na ścianę i zagalopowania. Na łydkę do tyłu ruszył do przodu szalonym galopem, kopiąc tylnimi nogami do przodu i kwicząc przeraźliwie. Nogi wypadły mi ze strzemion, a gdy pokonywał ścianę w szybkim galopie osunęłam się na szyję. Pociągnęłam jednak za wodze, odbiłam się i ponownie wsiadłam w siodło, przytrzymując go i zostając na małym kole, gdzie zatrzymał się do miarowego galopu, oddychając głośno.
- Coś się stało? - Zapytałam zaskoczona, rozglądając się po pustej hali. Ał, trochę się obiłam. Zostaliśmy na dużym kole i na tym zagalopowaliśmy. Ruszył energicznie, jednak teraz był bardziej kontrolowany aniżeli wcześniej. Po chwili wyjechaliśmy na ściane i trzymając go w miarowym galopie, siedziałam w siodełku. Gdy zmęczył się galopadami i był spokojniejszy, nakierowałam go na drążka na środku hali, ustawionego na zmianę nogi i na nim dałam pomoce, lotna i soczysta pochwała. Powtórzyłam kilka razy, pogalopowałam na drugą stronę i przejście do kłusa. Rozkłusowałam i rozstępowałam na luźnych wodzach. Później stępem udałam się do stajni. Zsiadłam na podjeździe, odpinając popręg, zdejmując siodło i ochraniacze. W ogłowiu zaprowadziłam do boksu, gdzie pochwaliłam. Pozbierałam sprzęt i poszłam dać sprawozdanie Deidre, mając nadzieje że nie przyłapię ich w żadnej niestosownej chwili, jak to innym kilkakrotnie się zdarzało, o!
Post został pochwalony 0 razy
|
|